Lasy, łąki i samochód… czyli seks w plenerze cz. 3 – droga powrotna

Po dwóch dniach spędzonych u rodziny, nie bez zadowolenia wracaliśmy już do domu. Zawsze bardzo lubiłem mojego kuzyna, ale od czasu gdy jest żonaty stał się (pod wpływem swojej żony) pedantem i zupełnie nudnym człowiekiem. Te dwa dni były dla nas męką – nasi gospodarze zaplanowali nam wszystko co do minuty. Na każdy dzień był plan zwiedzania który “musieliśmy” zrealizować. Zero spontaniczności i zabawy. W ich domu też czuliśmy się nieswojo, gdyż wszystko było tak idealnie doskonałe, że baliśmy się nawet czegokolwiek dotknąć by nie zostawić odcisków palców, które Pani domu nie omieszkała często po nas usuwać. W takich okolicznościach moja żona absolutnie nie miała ochoty na seks, gdyż obawiała się jak będzie to odebrane przez gospodarzy. Rozumiem, że uprawianie seksu w nieswoim domu to inna bajka – nie można sobie pozwolić na głośny seks, jęki czy inne odgłosy naszych ciał, ale robiliśmy to u innych naszych znajomych i zawsze staraliśmy się kontrolować swoje reakcje i odgłosy, podobnie jak inne pary które czasami nocowały u nas. Jesteśmy dorosłymi ludźmi, którzy (co tu ukrywać) uprawiają czasem seks. Tu jednak było inaczej – nie wiem co by zrobiła Agnieszka (czyli żona mojego kuzyna) widząc plamę na prześcieradle od mojej spermy. Więc rozumiałem sytuację i w sumie zgadzałem się z Moniką, że w tym domu lepiej sobie darować miłosne igraszki. Ale spragniony seksu byłem!Z dużą satysfakcją opuszczałem więc dom kuzyna i jego żony udając się w drogę powrotną. Tym razem jechaliśmy już główną droga krajową – żadnych skrótów, ani bocznych dróg. Po drodze rozmawialiśmy o moim kuzynostwie i o tym jak ciasno zawiązany krawat pod szyją i korporacyjny styl życia wpływa na ludzi, pozbawiając ich spontaniczności, radości i zabawy, a jednocześnie przeistaczając w sztywniackich robotów, dla których większe znaczenie ma idealnie rozłożony obrus, niż atmosfera przy stole. Rozmawialiśmy także o seksie, którego musieliśmy sobie odmówić, oraz o tym, że pewnie miłosne doświadczenia mojego kuzyna są również rozpisane w grafiku na najbliższe miesiące, podobnie jak ich każdy dzień tygodnia. Cieszyliśmy się przy okazji, że nasz seks jest dokładnie wtedy gdy mamy na to ochotę. I tu weszliśmy na temat tego co wydarzyło się w drodze, gdy jechaliśmy w przeciwną stronę. Monika położyła mi rękę na nodze i powiedziała: “Wrrr… kochanie podobało mi się to”, jednocześnie przesuwając dłoń coraz wyżej i wyżej w stronę penisa. Potem powiedziała, że jak się nadarzy taka sytuacja jeszcze raz, to koniecznie musimy to powtórzyć. Jej ręka nie dotarła do mojego członka i zaczęła wracać w stronę kolana. W samochodzie na chwilę zaległa cisza – nie wiem o czym Monika myślała, ale ja myślałem o seksie. Moja żona najwyraźniej także, bo po chwili powiedziała ściszonym głosem: “Ale się podnieciłam…”, i jej dłoń znów zaczęła powoli sunąć w stronę mojego krocza. Nie było w tym nic niezwykłego – często gdy jechaliśmy Monika tak mnie prowokowała, ale zawsze na prowokacjach się kończyło. Przesuwała dłoń po moim udzie i zawsze kończyła, śmiejąc się że nie może mnie bardziej rozpraszać, gdyż jest to niebezpieczne na drodze. Tym razem było inaczej: dotarła ręką do mojego penisa, który zdążył już trochę napęcznieć i masowała go przez spodnie. Spoglądając na mnie szeptała, że ma ochotę zrobić mi dobrze. Raz podkreśliła, że “TERAZ”, chce to zrobić. Mój penis był już w stanie erekcji, czuła to także moja żona która cały czas masowała go przez spodnie. Oczywiście w kwestii parkingu było tak samo jak zawsze – ani śladu. Żadnego! Monika coraz bardziej ściszonym głosem szeptała co ma ochotę zrobić mi ustami i językiem, a ja wariowałem za kierownicą. Zaproponowałem w końcu, żeby to zrobiła a ja zwolnię trochę, aby było bezpiecznie. Monika pokręciła głową – musi być parking. No więc jechalismy dalej – ja starałem się skupić na prowadzeniu pojazdu, drodzę oraz szukaniu jakiegoś miejsca postojowego, a Ona piesciła mnie ręką. Minęło kilka kilometrów, gdy wyjechaliśmy na zupełnie otwartą przestrzeń i po prawej stronie ukazał się długi i szeroki, dodatkowy pas asfaltu. Nie wiem co to miało być – nie robi się tak wielkich parkingów na takim pustkowiu, zresztą nie miało to charakteru parkingu – ot wielki plac przy drodze, a dookoła same pola. Podjechałem do najbardziej oddalonego od drogi miejsca i zatrzymałem samochód. Byliśmy zupełnie odsłonięci w zasadzie z każdej strony, jednak miało to też swoje plusy: potencjalne osoby, które by się do nas zbliżały moglibyśmy zauważyć odpowiednio wcześnie i zdążyć zareagować (czyli przerwać to co mogliśmy robić, lub odjechać). Poza tym zaczynało zmierzchać, było już szaro za oknami, zresztą nic nie wskazywało aby ktokolwiek miał nam przeszkadzać.
Monika wzięła się ochoczo do pracy – odpięła pas i pochyliła się nade mną, walcząc z moim rozporkiem. Ja rozłożyłem sobie siedzenie, aby było bardziej wygodnie. Mój członek stał dumnie gdy wyjęła go ze spodni. Główka było śliska i zupełnie wilgotna od mojego śluzu. M. chwyciła go lewą ręka u nasady, dociskając go dwoma palcami do mojego ciała a prawą ręką chwyciła główkę między “koło” zrobione z palca wskującego i kciuk. Zacisnęła te palce trochę i zaczęła nimi poruszać góra-dół, ale tylko po samej główce penisa. Jęknąłem, gdyż to było bardzo przyjemne, zresztą byłem niesamowicie podniecony. Monika nie zamierzała w tych okolicznościach szczególnie dużo czasu poświęcać na zrobienie mi dobrze – wiedziała jak to zrobić, aby nie tracić czasu a dostarczyć mi silnego orgazmu. Na szczęście nie poszła tak całkowicie po łatwiźnie, i dała mi trochę radości, kilka razy zwalniając tempo, bym mógł się uspokoić. Po jakimś czasie jej palce zaczęły raz po raz przesuwać się po całej długości członka, doprowadzając mnie do szybszego oddechu, oraz rytmicznych drgnięć penisa. Potem wzięła go do ust. Podobnie jak z palcami: najpierw tylko sama główka wylądowała w jej ustach. Wsuwała ją i wysuwała, próbując robić to pod różnymi kątami. Raz po raz jej zaciśnięte palce wykonywały podobną sekwencję ruchów u nasady penisa, co dawało mi taką rozkosz, że mruczałem zadowolony. Przestałem się stresować tym co jest za oknem auta, nie zwracałem uwagi czy za chwilę nie podjedzie jakiś samochód na postój i nie zaparkuje 2 metry od nas. W oddali raz po raz słyszałem tylko charakterystyczny świst i jazgot samochodów pędzących po trasie. Nie myślałem o tym, ale moja głowa rejestrowała te odgłosy a ja czułem, że to coś nowego, że w takich okolicznościach nigdy tego nie robiliśmy – nowe doświadczenie.
M. czasami wyjmowała go z ust i pieściła samym językiem, liżąc w różny sposób. Potem znów główka była w jej ustach, a palce u nasady rytmicznie przesuwały się po mojej męskości. Jak już wspominałem M. nie zamierzała robić mi tego loda godzinami, a całość trwała dość krótko. Koniec wyglądał tak, że wzięła go głębiej do ust, i zaczęła lekko ssać tak jak lubię, jednocześnie minimalnie poruszając głową góra-dół, a palce u nasady coraz mocniej się zaciskając wykonywały podobne ruchy do głowy. Efekt był natychmiastowy. Jęknąłem, czując jak mój penis zaraz eksploduje szalejąca rozkoszą. Monika chwię przed wytryskiem wyjęła go z ust i zintensyfikowała ruchy ręką. W sumie nigdy jej tego nie mówiłem, ale pewnie sama to zauważyła, że kilka ostatnich sekund przed wytryskiem lubię, gdy ostro robi to ręką. W kulminacyjnym momencie lubię jednak gdy bierze mnie znów do ust. Tak właśnie było i teraz. Lśniący od śliny członek opuścił jej usta, spojrzała mi głęboko oczy takim zimnym spojrzeniem i cały czas świdrując mnie nim, przyspieszyła ruchy ręką. Poruszała tylko samym nadgarstkiem, silnie trzymając mnie zaciśniętymi palcami u samej nasady. Zakres jej ruchów dotyczył tylko dolnej połowy penisa, na samym dole. Gdy wyczuła, że już zaraz będę szczytował znów wzięła go do ust. Sekundę później czułem już jak przez penisa pędzi gęsty strumień mojego nasienia. Było mi błogo, napiąłem się gdy czułem, że to właśnie ten moment, a potem samoczynnie moje mięśnie się rozluźniły. Jęknąłem głośno – Monika lubi słyszeć, gdy jest mi dobrze, a teraz było mi baaaaardzo dobrze! Po dwóch dniach abstynencji oraz silnemu podnieceniu spowodowanemu nowym miejscem tego zdarzenia – wytrysk był chyba dość spory. Nie widziałem go oczywiście, ale czułem jak Monika conajmiej dwa razy połknęła to co wytrysnąłem. Potem już było spokojniej ale wiem, że sperma jeszcze w kilku mniejszych porcjach trysnęła z mojego członka. Każda następna była już oczywiście dużo słabsza i spokojniejsza. M. pozowliła aby penis opadł w jej ustach, wysysając z niego całą rozkosz jaką sama mi sprawiła.
Potem jeszcze musiałem się uspokoić, zanim ruszyliśmy w dalsza drogę.
Chciałem zrewanżować się Monice minetką na tylnym siedzeniu, ale nie chciała. Innej formy seksu też nie chciała. Natomiast musiałem obiecać, że wszystko to nadrobię jak wrócimy do domu. Jednak słowa nie dotrzymałem – zarówno ja, jak i Monika byliśmy tak zmęczeni, że o jakimkolwiek bzykaniu nie było mowy.
Natomiast następnego dnia rano… Ale o tym kiedy indziej… Zresztą – było tradycyjnie, a takich wpisów na moim blogu było już sporo, więc może Wam oszczędzę kolejnego opowiadania p.t. “seks rano”, “seks przed śniadaniem”, itd… :)

13 thoughts on “Lasy, łąki i samochód… czyli seks w plenerze cz. 3 – droga powrotna

  1. Do Anonima. Zrób mężowi niespodziankę: ubierz koronki, szpilki, użyj jakiegoś afrodyzjaku. A potem napisz czy poskutkowało. Napisz, jaka była reakcja na zmiany twojego image. :P

  2. Przez jakiś czas przestałam tu zaglądać, bo tym opowiadaniem odkopałeś moje czarne wspomnienia z młodości. Nie doczytałam do końca Twojego opowiadania …. chciałam zapomnieć o pewnym wydarzeniu , a tu masz … Dobrze, że kiedyś w szkole przykładali dużą wagę do sprawności fizycznej, a ja byłam bardzo sprawna. Pozdrawiam. Inku.

  3. a ja bym chciala zeby on mnie zerznal zebym jeczala jak suka niechrznie mnie w pupe to lubie najbardziej niech piesci moje piersi gryzie kark hmmmmmmmmmmmmmmmm ……………………….

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.


cztery + = 13