Pozostając w temacie zmian naszego pożycia seksualnego oraz zmian jakie nastąpiły po 30-stce: dziś będzie o orgazmie pochwowym.
Jakoś nigdy szczególnie nie spinaliśmy się aby Monika miała orgazm pochwowy. Owszem, rozmawialiśmy o tym kilkakrotnie, ale raczej wymienialiśmy się spostrzeżeniami na ten temat. Monika mówiła w których pozycjach jest jej najbliżej do takiego orgazmu, a ja słuchałem próbując zapamiętać jej sugestie. Jednak te rozmowy nigdy nie kończyły się jakimkolwiek planowaniem lub próbą poszukiwania jak osiągnąć orgazm pochwowy. Wychodziliśmy chyba jakoś podświadomie z założenia (które nam obojgu są ideologcznie w życiu bardzo bliskie), że nic na siłę, jak ma przyjść to na pewno przyjdzie. Czyli im bardziej się starasz tym mniej ci wychodzi. Więc zamiast się spinać i próbować osiągnąć coś na siłę – po prostu uprawialiśmy seks, nie oczekując że akurat w tym i tym dniu musi zakończyć się on mega orgazmem pochwowym mojej żony.Jak już wielokrotnie wspominałem – z wiekiem dojrzeliśmy też do rozmów o seksie. Nie twierdzę, że zawsze przychodzi nam to łatwo, ale jest z tym lepiej niż kiedyś.
Monika mówiła podczas takich rozmów że czasami bywała bardzo blisko tej rozkoszy, ale troszeczkę zawsze jej brakowało. Zazwyczaj miało to miejsce podczas seksu w pozycji “na pieska”, czyli od tyłu. Mówiła, że bardzo ważne jest abym poruszał się wtedy jednostajnym tempem, bez żadnych “wariacji tam z tyłu”. Wszystkie jej sugestie i propozycje zanotowałem w mojej głowie, w nadziei że kiedyś się nam uda, ale tak jak pisałem powyżej – nigdy nie planowaliśmy specjalnie aranżować seksu w poszukiwaniu orgazmu pochwowego.
Któregoś dnia, a raczej wieczoru… zupełnie przypadkiem, w zupełnie innej niż zakładaliśmy pozycji: UDAŁO SIĘ! Ale szczegóły przeczytacie w następnej części.
A jak jest u Was i u Waszych partnerek z takimi orgazmami?
hmm… u mnie ciężko oddzielić łechtaczkowy od pochwowego, gdyż zazwyczaj jest „łączony” :) tyle, że właściwie zawsze jest, bo potrafię dać go sobie sama. A skoro już ten temat, może kiedyś notka czysto o masturbacji?
ps. czekam na rozwinięcie historii orgazmu pochwowego! :D
O masturbacji już było, np. tutaj (o mojej masturbacji): http://mojasypialnia.nspace.pl/ja-i-moj-pan-penis/ lub ogólnie o tym jk robi to moja żona: http://mojasypialnia.nspace.pl/tag/onanizm/
Ale wcale to nie oznacza, że jeszcze kiedyś nie napiszę o autoerotyźmie :)
Dokładnie tak jak napisałeś :)
Im mniejsze spięcie i im mniejsze poszukiwanie orgazmu pochwowego, to tym częściej się trafia :)
Najczęściej w pozycji „klasycznej”, gdy kochamy się z mężem powoli, spokojnie i długo :)
Pozdrawiam:))))
chętnie przeczytam całe opowiadanie
kiedy kolejna częśc
niech już będzie opowiadanie! :D
Bardzo dobrze opisane doznania i można się parę ciekawych rzeczy dowiedzieć.
mi taki orgazm zdarza sie najczęściej w pozycji na boku i musze przyznac ze nawet dosc latwo ale to prawda co mowila twoja zona. najwazniejsze to ruszac sie w stałym rytmie bo kazda zmiana jakos rozprasza…
pozdrawiam!
Ja dopiero z wibratorem nauczyłam się osiągać orgazm pochwowy, wcześniej nic z tego nie wychodziło. Na szczęście to jedna z tych rzeczy, których można się nauczyć. :) Polecam wszystkim, którzy mają z tym problem, zresztą nie tylko do tego przydaje się wibrator ;) polecam :)