Wracam :)

No nareszcie! Powiedzmy, że mam 30 minut aby coś napisać na blogu. Czasu mało, ale pozytywne jest że pierwszy raz od bardzo dawna nareszcie go mam. Mam nadzieję, że coraz częściej będę mógł się tutaj udzielać.
Tyle mam do opisania, że nie wiem od czego zacząć. Może szybka retrospektywa okresu ciąży…
Kiedy tylko dowiedzieliśmy, że będziemy rodzicami – przestaliśmy się kochać, przynajmniej do czasu zakończenia pierwszego trymestru. Zdecydowaliśmy, że za bardzo zależy nam aby ryzykować. To nie były dla nas łatwe chwile… Oboje lubimy uprawiać seks i jego brak nam przeszkadzał. Wielokrotnie rozmawialiśmy o tym i zastanawialiśmy się czy nie spróbować chociażby seksu oralnego, który wydawał się zupełnie bezpieczny, jednak Monika tak reagowała na samą myśl, że stawała się wilgotna, czasami też przez sen miała samoistne skurcze pochwy, czasami zakończone orgazmem. Nie chcieliśmy więc ryzykować i seksu w tym trymestrze nie było. Ale w drugim… jak wiadomo nie ma już przeciwskazań i można się zabawić.

Kochaliśmy się często, choć oczywiście nie były to sceny tak szalonego i wyuzdanego seksu jak wcześniej. Wiadomo – seks w ciąży rządzi się innymi prawami. Raczej wolniej, delikatniej, płycej… Za to dłużej, częściej po francusku i hiszpańsku. Piersi Moniki zrobiły się już wtedy większe więc częściej między nimi gościł mój penis. Częściej też bawiliśmy się w tryskanie na nie, co bardzo lubię. Testowaliśmy różna techniki i pozycje zalecane w czasie ciąży, ale tak jak przypuszczaliśmy w zasadzie wszystkie one sprowadzały się do płytkiej penetracji i niewiele nowego wnosiły. Monika w tym okresie wręcz książkowo wykazywała chęć uprawiania seksu co oczywiście bardzo mi odpowiadało :)
Trzeci trymestr, choć zasadniczo bezpieczny dla dziecka w perspektywie seksu – u nas okazał się problematyczny pod tym względem. Pojawiło się niebezpieczeństwo przedwczesnego porodu i lekarz prowadzący ciąże – całkowicie zakazała seksu. Skurcze pochwy były niewskazane, więc znów wróciliśmy do sytuacji z początku ciąży – nawet bez seksu francuskiego… Szkoda, bo Monika nadal miała ochotę na seks. Nocami znów miała samoczynne skurcze, które chyba dwukrotnie kończyły się samoczynnymi mini orgazmami. Szkoda, bo jej cycki były jeszcze większe…
Tak najprościej można streścić te 9 miesięcy, jednak niebawem postaram się zgodnie z kanonem tego bloga opisać bardziej szczegółowo kilka nocy z okresu ciąży. Oczywiście jak tylko znajdę wolnych kilka minut :)

Dalej – to oczywiście poród z wszystkimi jego konsekwencjami. Tak – byłem przy tym wydarzeniu. Było trudno, ale przeżyłem i cieszę się że nie stchórzyłem. Nie wpłynęło to też na erotyczne postrzeganie ciała żony. Ot, nożyczki, cięcie… nici, szycie… Spoooooooooro czasu wstrzemięźliwości seksualnej, a potem… no dobra, na początku nie byłem pewien co mnie czeka, ale szybko się okazało że  poród nie wpłynął na moje odczucia erotyczne wcale, podobnie jak na moje podejście do seksu. Trochę inaczej wygląda to z punktu widzenia Moniki – inaczej odczuwa seks, jej orgazmy są słabsze, natomiast potrafi ich mieć kilka podczas jednej stosunku. Jednak chyba wolałaby jeden mocniejszy, taki jak miewała wcześniej niż kilka obecnych. Ale jak sama uważa, kilka orgazmów pod rząd ma tez swoje uroki, bo sumarycznie jej orgazm trwa dłuuuuuużej.

To tyle na dziś, mam nadzieję, że wybaczycie mi długą nieobecność, a teraz tylko ten krótki wpis – jednak obowiązki są dla mnie teraz ważniejsze niż blog. Niebawem opiszę już szczegółowo jak kochaliśmy się w ciąży oraz jak to wygląda obecnie. Z obowiązku tylko wspomnę, że mam fantastycznego synka, jest zdrowy i rozwija się pięknie. Nie chcę jednak na tym blogu pisać o nim – tutaj piszę o moim seksie.

8 thoughts on “Wracam :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.


4 − = trzy