Sobotni poranek

W sobotni poranek obudziłem się przed żoną – postanowiłem to wykorzystać. Poszedłem wziąć prysznic i całkiem nagi wszedłem do łóżka. Zmarznięty droga z łazienki do łóżka, przytuliłem się do budzącej się zony, obdarowując Ja czułem buziakiem w szyję. M. wtuliła się w moje ciało i słodko drzemała. Mój penis, bezlitośnie twardy i napięty napierał na pośladki M. Przytulając się z tyłu do niej, obejmowałem ręka Jej pierś, gładziłem ją po ramionach, muskając je także ustami. Moje kochanie powoli się budziło, odwracając do mnie przodem. Objęła mnie i delikatnie całowaliśmy się. Nasze usta spotykały się delikatnymi muśnięciami, nasze języki drażniły usta. Moja ręka znów zawędrowała na pierś żony masując ja leniwie. Miękka pierś o poranku, leniwie budząca się w mojej dłoni, twardniejąca sutkiem…Udało mi się w końcu uwolnić biust zony spod koszulki nocnej – M. przylgnęła do mnie tuląc się we mnie swym ciepłym ciałem. Jej piersi napierały na mnie tak, że nie bardzo mogłem nawet ich dotykać ręką. Nasze usta cały czas były zajęte sobą: całowaliśmy się już trochę energiczniej, głębiej, mocniej. Moje usta ssały Jej usta, jej język. Wnikałem w nią głębiej, poznając po raz kolejny Jej usta swoim językiem. M. nie pozostawała dłużna i podobnie całowała mnie. Nasze ciała ciasno przylegały do siebie. Wiedziałem, że doskonale czuje na swoim ciele mojego stojącego penisa – z niecierpliwością czekałem kiedy go dotknie….

Moje dłonie coraz bardziej błądziły po niej: od ramion, przez plecy do pośladków. czułem w Jej reakcji, jak bardzo Jej się podoba gdy dotykam pośladków, zaciskając mocniej dłoń, zapuszczając się palcami głębiej – w stronę wilgotniejącej kobiecości. Odsunąłem M. od siebie, abym mógł także dotykać jej biustu, drażnić sutki, czuć jak pęcznieją brodawki. Ale najczęściej zbliżałem się do pośladków, bo dawała mi do zrozumienia, że w tej chwili właśnie to podoba Jej się najbardziej. Momentami wsuwałem tam dłoń i zastygałem – całując głęboko jej usta, a ręka czując już jej wilgoć podniecenia.

Przewróciłem w końcu się, wspinając nad Jej ciałem – moje nogi były miedzy Jej nogami, nasze tułowia przylegały do siebie, nasze usta prawie cały czas złączone. Jej ręce obejmowały mnie przyciągając do swoich ust, obejmując moje plecy. Zsunąłem się w dół, by móc zająć się także pozostałym Jej ciałem. Najpierw ramiona i szyja a potem zniżyłem się niżej. Najpierw, jak zawsze lewa pierś: powoli i delikatnie objąłem ustami stojący sutek i zaciskając usta odsunąłem głowę powodując delikatnie ssanie, potem całą szerokością języka przesunąłem po nim. Z ust M. wymknęło się leniwe westchnienie. Znów brałem go do ust i różnymi technikami starałem się drażnić. Raz robiłem to powoli, innym razem szybciej. W końcu, gdy poczułem że jest już cały napięty, skierowałem się do drugiej piersi, gdzie mniej więcej wszystkie pieszczoty powtórzyłem. Gdy obie piersi były napięte jedną z nich objąłem dłonią, przycisnąłem do Jej tułowia a wystającą miedzy palcami brodawkę, zacząłem intensywnie pieścić czubkiem języka. Wiedziałem, że zareaguje intensywnie – wygięła się i jęknęła, próbując mnie najpierw odepchnąć, by po chwili przyciskać mnie mocniej, nie pozwalając skończyć. Drugą ręką skisnąłem drugą
pierś.
Jak lubię czuć ich aksamitną miękkość w swych dłoniach – miękka pierś z zakończona napiętą brodawką, dopełniona jękiem kobiety – to cudowne, że istnieją takie zjawiska!

Powoli moje usta zdążały w dół…. Całowałem brzuch, biodra – muskałem je ustami, czasem tez opuszkami palców. Powoli i dokładnie, by czuła i wiedziała, że fascynuje mnie każdy skrawek Jej ciała, bym nie opuścił w pieszczotach ani kawałka. Momentami M. poruszała się niespokojnie, gdy moje usta lub dłonie trafiły na szczególnie unerwiony obszar – uciekała ciałem ode mnie, nie mogąc wytrzymać delikatnego dotyku. Czasem wzdychała, czasem unosiła delikatnie tułów na kolanach, bym mocniej dotykał Jej ciało. Powoli zmierzałem coraz niżej…

Moje usta zaczęły zmierzać w kierunku Jej łona, powoli całowałem pachwiny, i ciało przy samej krawędzi wejścia do Jej kobiecości, najpierw delikatnie i powoli, potem trochę szybciej. Potem zmieniłem tereny zainteresowań moich ust i zacząłem całować i muskać uda – od kolan do góry. Moje usta wyznaczały ścieżki, które zaczynały się gdzieś w połowie uda i wszystkie kończyły się w tym samym miejscu – przy samym wejściu do Niej, do Jej kobiecości.
Zastanawiałem się w jakim stopniu jest wilgotna i coraz bardziej niecierpliwie myślałem o tym by poczuć Jej wilgoć. Uwielbiam zanurzać się w nią ustami lub palcami i czuć ogromną wilgoć, wilgoć skali podniecenia. Uwielbiam rozszerzać Jej kobiecość i widzieć ją pełną podniecenia, wilgotną, gotową…
Nie spieszyłem się, by poczuć ją maksymalnie wilgotną a w sumie mokrą – wiem wtedy, że moje pieszczoty osiągnęły zamierzony efekt.
Mój dotyk cały czas wyszukiwał nowe, nie odkryte jeszcze dziś ścieżki do celu wędrówek mojego języka i ust – kobiecości mojej M. Wreszcie nadszedł moment, by przekonać się czy moje pieszczoty się sprawdziły, czy jest tak wilgotna jak chciałem. Delikatnie przesunąłem otwartą dłonią po Jej łonie, westchnęła, więc powtórzyłem to. A potem obiema dłońmi rozsunąłem cel mojej ciekawości pożądania. Tak, właśnie taką lubię Jej kobiecość: wilgotną, śliską, podnieconą i gotową na wszystko. Gotową do seksu, gotową do pieszczot ręką, palcami i językiem – gotową do wszystkiego. Delikatnie okrążyłem palcami wejście do Jej krainy rozkoszy, zatapiając je w wilgoci i zacząłem powoli dotykać Jej łechtaczki. Moja żona, dotąd w miarę cicha i spokojna teraz wiła się i zaczynała coraz głośniej oznajmiać jękami, że mam nie przestawać. Próbowałem dołączyć język i nim dać Jej końcową rozkosz ale wtedy Jej ciało traciło rytm, więc pieściłem ją palcami. Coraz mocniej i gwałtowniej, aż cała płonęła. Moja ręka była cała wilgotna od Jej lepkiego śluzu, wilgoci podniecenia. Ja również czułem jak sterczący penis utrudniał mi ruchy – stojąc przeszkadzał w wygodnym ułożeniu ciała.
M. była coraz głośniejsza – wspaniale wzdychała, jęczała – wlewając tym rozkosz w moje uszy, co tylko potęgowało moją ochotę na nią samą. Była coraz bliżej, więc utrzymywałem tempo by nie utraciła zbliżającego się orgazmu. „Chodź tutaj!” – szepnęła, między kolejnymi jękami, ale chciałem aby doszła teraz, nie chciałem przerywać. „Choć do mnie – chcę cię poczuć w sobie!” – jęknęła, choć końcowe sylaby zaakcentowała wysokim, piskliwym tonem rozkoszy… Nie dałem się prosić – położyłem się na niej, opierając łokciami o łózko i miękko wprowadziłem mojego penisa w Jej ciało. Gorąco ogarnęło mnie w miejscu połączenia naszych ciał. Żoną jęknęła, gdy poruszyłem się znów – tym razem głębiej wsuwając się w nią, by po chwili wejść już cały. Głośno oddychała a ja cofałem się i znów wnikałem. Coraz mocniej i szybciej poruszając biodrami starałem się nadać właściwe tempo, ale dopiero gdy Jej nogi objęły moje biodra usłyszałem znów głębokie westchnienia żony. Mocno wsuwałem się penisem, co protegowała M. ruchami swoich nóg, które obejmując mnie rytmicznie przyciągały mnie do siebie. Odchyliła głowę, kładąc ją prawie na boku i odbierała zbliżającą się fale dreszczy. Podniosłem się na łokciach łokciach zmieniając kąt wnikałem pod innym katem. Westchnęła i zacisnęła usta, wtulając się w poduszkę. Z całej siły jaką miałem w tej pozycji starałem się dać Jej to na co czekała – poduszka tłumiła jej odgłosy, ale czułem jak urywanym oddechem łkała, prawie płacząc. Zza poduszki dotarł do mnie po chwili kolejny odgłos wysokiego westchnienia zakończonego serią westchnień. Jej ciało zadrżało, nogi obejmujące mnie zamarły w bezruchu a ja spowolniłem ruchy. Czułem pod sobą tętniący orgazmem wulkan rozkoszy – rozkoszy której początkiem był mój penis a końcem Jej usta, wyrzucające urywana pieśń Jej doznań.
Uspokoiła się i oderwała od poduszki, oczy miała załzawione, twarz czerwoną ale uśmiechniętą i zadowoloną. Pocałowaliśmy się i zacząłem dalej kochać moją żonę, teraz chcąc samemu doznać orgazmu. Trochę zmęczony a trochę rozkojarzony zmienionym rytmem, nie mogłem się skupić, ale M. zaproponowała, że mam się położyć na plecach, co tez szybko uczyniłem. Szybko znów poczułem jak Jej ogromnie śliska kobiecość Jest znów wokół mnie. Od razu zaczęła intensywnie mnie kochać – szybko i mocno. Widok Jej poruszających się piersi doprowadził mnie momentalnie do wielkiego podniecenia. Objąłem Jej piersi i oczekiwałem na zbliżającą się rozkosz. M. pochyliła się trochę w moją stroną i tak napierając na penisa doprowadziła mnie do orgazmu. Był gwałtowny i silny – po takiej długiej grze wstępnej nie mógł być inny. Czułem jak pozbywam się gorącej lawiny, zostawiając ja w Jej ciele. M. pochyliła się nade mną całowała mnie i obserwowała moją twarz, gdy kolejne fazy orgazmy pochłaniały moje zmysły i ciało. Potem czułem już tylko jak spazmatycznie mój członek drga w jej ciele… coraz słabiej, słabiej…słabiej…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.


siedem + = 16